Bilans banku centralnego




Aktywa i pasywa banku centralnego


Podobnie jak bilans każdego innego podmiotu gospodarczego, także bilans banku centralnego składa się z dwóch części – aktywów i pasywów – które są sobie równe.

W skład aktywów banku centralnego wchodzą zwykle przede wszystkim rezerwy walutowe oraz operacje otwartego rynku i operacje depozytowo-kredytowe, zasilające sektor bankowy w płynność (czyli to, co bank centralny pożyczył bankom komercyjnym w ramach operacji otwartego rynku zasilających w płynność). Do innych aktywów banku centralnego zaliczane są m.in. złoto, należności od międzynarodowych instytucji finansowych oraz majątek trwały banku – samochody, budynki itp.

Najważniejszymi składnikami pasywów są: pieniądz gotówkowy w obiegu, depozyty na rachunkach banków komercyjnych i depozyty rządowe oraz operacje otwartego rynku absorbujące płynność z rynku międzybankowego.
Po stronie pasywów księgowany jest także kapitał banku centralnego, wynik finansowy oraz różnice wartości rezerw walutowych wynikające ze zmian kursu walutowego – ostatnia pozycja jest określana mianem rezerwy rewaluacyjnej.

Analiza zmian składników pasywów bilansu banku centralnego
Bank centralny, przygotowując kolejne sesje operacji otwartego rynku, uważnie analizuje zmiany stanu depozytów banków komercyjnych i rządu oraz pieniądza gotówkowego po stronie pasywnej swego bilansu. Na ich podstawie określa, ile środków "wrzucić" na rynek lub ile z niego "ściągnąć".

Depozyty banków komercyjnych są oprocentowane znacznie poniżej docelowej stopy, jaką chce utrzymać bank centralny na rynku międzybankowym (z wyjątkiem depozytów do wysokości wymaganej rezerwy obowiązkowej).

Jeśli zatem z analizy bilansu banku centralnego wynika, że stan depozytów banków może być większy, niż wynikający z wymogów rezerwy obowiązkowej, a wartość operacji otwartego rynku na kolejnej aukcji pozostałaby bez zmian, banki starałyby się ulokować "nadmierne" środki gdzieś poza bankiem centralnym. Podaż środków pieniężnych byłaby zbyt wysoka, w wyniku czego spadłyby stopy procentowe. Bank centralny powinien zwiększyć wartość operacji otwartego rynku, absorbujących płynność (czyli na przykład przedstawić bankom komercyjnym większą ofertę emitowanych przez siebie bonów pieniężnych). Wtedy uda mu się nie dopuścić do obniżenia stóp procentowych.
Zwiększona oferta bonów pieniężnych banku centralnego sprawi, że bank, który będzie miał nadwyżkę płynności będzie mógł ją ulokować w bony, które mają ustalone przez bank centralny oprocentowanie minimalne. Bank ten nie ulokuje wówczas środków na rynku międzybankowym po oprocentowaniu niższym, niż oferowane przez bank centralny, gdyż byłoby to nieopłacalne.

Co może być przyczyną zwiększenia puli depozytów banków komercyjnych? Na przykład zmniejszenie stanu gotówki w obiegu w wyniku wzrostu zainteresowania ludności przechowywaniem pieniędzy na rachunkach w bankach, zamiast w przysłowiowej "skarpecie". Inną przyczyną może być np. wypłata rewaloryzacji emerytur przez rząd – powoduje ona przesunięcie środków z konta rządowego w banku centralnym na konta emerytów w bankach komercyjnych i wzrost ilości pieniądza na rynku międzybankowym.
Gdy z analizy zmian składników bilansu banku centralnego wynika, że należy się spodziewać spadku stanu depozytów, bank centralny winien zmniejszyć absorpcję środków z rynku międzybankowego albo zaoferować większą ilość operacji otwartego rynku zasilających w płynność.

Jak więc widać, bank centralny musi na bieżąco śledzić rozwój sytuacji płynnościowej na rynku międzybankowym. Jeśli chce utrzymać stopy procentowe na pożądanym przez siebie poziomie, może to zrobić dostosowując odpowiednio ilość pieniądza w systemie bankowym. Ponieważ bank centralny jest monopolistą w "dostawach" pieniądza na ten rynek, jego posunięcia są w stanie precyzyjnie kształtować cenę pieniądza, czyli stopę procentową.

Ile wyemitować bonów pieniężnych? -przykład


Rozważmy następujący przykład.
Przypuśćmy, że na koniec marca bilans banku centralnego wygląda tak, jak przedstawiono w tabeli na ilustracji.
Suma bilansowa aktywów jest równa sumie pasywów.

Przypuśćmy, że z informacji, jakie posiada bank centralny, wynika, że:

    * w najbliższym tygodniu należy się spodziewać wzrostu gotówki w obiegu o ok. 3 mln ze względu na zbliżające się święta wielkanocne,
    * na cotygodniowym spotkaniu roboczym z przedstawicielami Ministra Finansów zadeklarowano, że rząd zamierza sprzedać bankom komercyjnym obligacje za 1 mln, a środki z ich sprzedaży złożyć na koncie w banku centralnym.

Jaki typ operacji i na jaką kwotą powinien bank centralny zaoferować na najbliższej sesji operacji otwartego rynku?

Obecnie dzięki operacjom otwartego rynku bank centralny dostarczył bankom komercyjnym 20 mln. Przypuśćmy, że wartość zasilenia w płynność rynku międzybankowego pozostałaby na tym samym poziomie. Z tytułu wzrostu gotówki w obiegu stan depozytów banków komercyjnych w banku centralnym uległby zmniejszeniu o ok. 3 mln. Rząd "wchłonąłby" dodatkowy 1 mln w zamian za oferowane przez siebie obligacje.

A zatem sumarycznie depozyty banków komercyjnych zmniejszyłyby się o ok. 4 mln. Oznacza to, że bankom zaczęłoby brakować wolnych środków i zaczęłyby starać się pożyczyć je od siebie nawzajem. Jednakże suma środków w całym systemie byłaby zbyt niska by wystarczyć na pokrycie wszystkich potrzeb pożyczkowych, co spowodowałoby wzrost stóp procentowych do poziomu stopy lombardowej. Bank centralny nie spełniłby swego zobowiązania do utrzymania stóp procentowych na ustalonym poziomie.

W związku z tym konieczne jest odpowiednie dostosowanie wartości operacji otwartego rynku. Należy ją zwiększyć o ok. 4 mln – wówczas na rynku będzie wystarczająco płynności by stopy procentowe utrzymały się na niezmienionym poziomie. Nastąpi to, gdyż zwiększeniu popytu na płynne środki będzie towarzyszyło analogiczne zwiększenie ich podaży, zatem ustalana na rynku stopa procentowa (czyli cena płynnych środków) nie ulegnie zmianie. Po zwiększeniu skali zasilenia w płynność banków bilans banku centralnego będzie wyglądać tak, jak na ilustracji obok.

Przykład przedstawiony na ilustracji wskazuje, że aby utrzymać pożądany poziom stóp procentowych na rynku, bank centralny musi dostosowywać wielkość oferty operacji otwartego rynku do zmian płynnościowych na rynku. Gdy bank zaprzestaje dostosowań, wówczas stopy procentowe wymykają się spod jego kontroli.

Sytuacja płynnościowa na polskim rynku międzybankowym
Na rynku międzybankowym w Polsce panuje nadpłynność, tzn. banki posiadają nadwyżki wolnych środków. Aby zatem nie dopuścić do spadku stóp procentowych NBP musi tę nadpłynność absorbować, oferując bankom emitowane przez siebie bony pieniężne oprocentowane wg stopy referencyjnej.

Obecnie okres zapadalności bonów pieniężnych wynosi jeden tydzień. W 2004 r. wartość wyemitowanych bonów kształtowała się na poziomie kilku miliardów złotych, czyli tyle środków było ściąganych przez NBP z rynku. Przy poziomie oprocentowania bonów wynoszącym ok. 6% w skali roku, koszty z tytułu prowadzenia operacji otwartego rynku służących utrzymaniu pożądanego poziomu stóp procentowych wynosiły rocznie ok. kilkuset milionów złotych.

Główną przyczyną powstania nadpłynności na rynku były prowadzenie przez NBP w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych silne i liczne interwencje walutowe.

Interwencje na rynku walutowym miały na celu niedopuszczenie do wzmocnienia kursu złotego. NBP skupował więc waluty zagraniczne, dostarczając na rynek złote. Równocześnie jednak, chcąc utrzymać stopy procentowe na odpowiednio wysokim poziomie, musiał prowadzone przez siebie interwencje walutowe "sterylizować", tzn. ściągać przy pomocy bonów pieniężnych środki wprowadzane na rynek w wyniku skupu walut.

Nadpłynność w polskim sektorze bankowym utrzymuje się nadal. Sterylizacja interwencji walutowych wiązała się i nadal wiąże ze znacznymi kosztami dla NBP, gdyż poziom stóp procentowych za granicą (a więc i przychody z tytułu zarządzania rezerwami walutowymi) jest niższy niż w Polsce.

Przykładowo za ulokowanie 1 euro zakupionego w ramach interwencji walutowych, a obecnie stanowiącego część rezerw walutowych NBP, bank może dostać ok. 3% rocznie, jeśli dealerzy NBP się dobrze spisują. Równocześnie jednak koszty sterylizacji tego euro są dla NBP wyższe niż zyski z jego posiadania, gdyż ściągając odpowiadającą mu nadpłynność z rynku krajowego musi zaoferować ok. 5%.

Płynna polityka kursu walutowego a wejście do strefy euro


Interwencje przeciwko nadmiernemu wzmacnianiu się złotego znalazły odbicie w zmianach stanu rezerw walutowych NBP oraz wielkości operacji otwartego rynku. Jak widać z wykresów na ilustracjach, obie te kategorie uległy znacznemu zwiększeniu w latach 1995-1998.

Obecnie NBP prowadzi politykę płynnego kursu walutowego i nie interweniuje na rynku walutowym. Prawdopodobnie jednak w niedalekiej przyszłości będzie zmuszony ponownie powrócić do prowadzenia interwencji – jednym z wymogów poprzedzających wejście do strefy euro jest utrzymanie kursu złotego w tzw. systemie ERM II. Wydaje się, że bez prowadzenia interwencji walutowych na rynku złotego utrzymanie kursu w przedziale wymaganym przez ERM II nie będzie możliwe. Interwencje te mogą się wiązać ze znacznymi kosztami dla NBP.

Rezerwa rewaluacyjna


W skład pasywów bilansu banku centralnego wchodzi między innymi rezerwa rewaluacyjna. Stała się ona w 2002 r. ważnym tematem sporu między NBP a rządem. Rząd, a także wielu parlamentarzystów, domagało się, by NBP przekazał ją rządowi, co pomogłoby m.in. w zmniejszeniu "dziury budżetowej". Ostatecznie do przekazania środków z rezerwy rewaluacyjnej nie doszło.

Warto się zastanowić, jakie są źródła powstawania rezerwy rewaluacyjnej.
Powstaje ona w wyniku zmian kursu złotego. Bilans NBP zestawia się w złotych. Wartość rezerw walutowych, w skład których wchodzą aktywa zagraniczne denominowane w walutach zagranicznych (takich jak USD, EUR, GBP itp.), ulega zatem zmianom w wyrażeniu złotowym wraz ze zmianami kursu walutowego.

Rezerwa rewaluacyjna – w księgach czy w skarbcu?


Rezerwa rewaluacyjna jest wprowadzona do bilansu po to, by móc w nim uwzględnić wpływ zmian kursowych. Ma ona charakter zapisu czysto księgowego, zrównującego stan aktywów i pasywów bilansu. Nie jest prawdą, że rezerwa ta leży gdzieś w skarbcach NBP w postaci plików banknotów, co zdawały się sugerować niektóre wypowiedzi cytowane w 2002 r. przez media. Rezerwa rewaluacyjna przestaje być czysto księgowym zapisem dopiero w momencie sprzedania przez bank rezerw walutowych.

Pojawienie się w bilansie NBP rezerwy rewaluacyjnej było w głównej mierze skutkiem wspomnianych już operacji skupowania walut, jakie miały miejsce w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych w celu niedopuszczenia do nadmiernego wzmocnienia się złotego. Wówczas NBP skupował np. dolary po cenach niższych niż obecnie. Dziś dolary te są warte więcej w ujęciu złotowym niż w momencie ich kupowania, a różnica stanowi właśnie rezerwę rewaluacyjną.

Dlaczego bank centralny utrzymuje rezerwę rewaluacyjną?


Czy rezerwę rewaluacyjną można dopisać do zysku NBP i wypłacić Ministrowi Finansów? Można, lecz wiąże się to albo z koniecznością sprzedania rezerw walutowych przez NBP, albo z ryzykiem poniesienia przez NBP strat w przypadku gdyby w przyszłości kurs np. dolara lub euro uległ spadkowi.

Pierwsza możliwość – sprzedaży rezerw walutowych – jest niebezpieczna z tego względu, że rezerwy NBP są czynnikiem współtworzącym zaufanie do pozycji finansowej kraju, a także obniżają ryzyko kryzysu walutowego, zapobiegając gwałtownym odpływom kapitału w sytuacjach obniżenia skłonności do inwestowania w złotych.

Tak więc rezerwa rewaluacyjna istnieje w bilansie banku centralnego, jednakże ma ona charakter przede wszystkim zapisu księgowego. Aby móc z niej skorzystać bez ryzyka strat dla banku, należałoby najpierw zrealizować potencjalne zyski, które ona oznacza, czyli pozbyć się rezerw walutowych. To jednakże rodzi ryzyko dla stabilności waluty krajowej i ciągłości operacji handlowych z zagranicą.